środa, 18 grudnia 2024

Pierwsza pomoc

Lepiej zrobić coś niż nic

.

Na spotkanie z ratownikiem Pawłem Gutowskim przyszło tylko 9 pań i niestety zabrakło panów. Bezpłatne Warsztaty Pierwszej Pomocy dla Seniorów zostały zorganizowane przez Akademię Nauczania w Malborku.


Zebrane sprowadziła chęć poznania sposobów udzielania pomocy, zarówno rodzinie, obcym na ulicy czy  sobie. Uczestniczki wychodziły bardzo zadowolone ze zdobytej wiedzy. P. Gutowski przyniósł ze sobą liczne pomoce tj. fantomy, środki opatrunkowe, defibrylator i wiele innych.


Panie poznawały sposoby korzystanie z nich i dzielnie ćwiczyły.

- Trzy godziny to bardzo mało czasu do przekazania tak rozległego materiału – powiedział ratownik. - Pokażę i wyjaśnię co należy robić w trudnych dla nas sytuacjach związanych z nieprzewidzianymi wypadkami.
Zaczniemy od zasłabnięcia.

Zasłabnięcie. W pierwszej kolejności upewniamy się czy nic nam nie zagraża. Do tej osoby należy podejść od strony nóg, nie głowy; wskazać kogoś aby wezwał pogotowie i poinformował gdzie, co się stało i kto dzwoni, sprawdzić czy poszkodowany reaguje na głos i czy oddycha. Dobrze jest włożyć jakiekolwiek rękawiczki. Gdy leżący jest świadomy sadzamy go i okrywały a jeżeli nie, leżącemu odchylamy głowę do tyłu, kładziemy dłonie jedna na drugą, splatamy palce i całym ciałem uciskamy mostek między sutkami. 

Wykonujemy 30 ucisków, zatykamy nos leżącemu i obejmując swoimi ustami całe usta nieprzytomnego 2 razy wdychamy w niego powietrze. W obecnych czasach można rezygnować z oddechów ratowniczych.


Podobnie udziela się pomocy dziecku. Aby udrożnić drogi oddechowe wkładamy mu pod plecy np. pieluszkę albo dłoń a następnie uciskamy dwoma palcami; 15 razy i 2 wdechy. U dziecka obejmujemy ustami jego usta i nos.

Nie przerywajmy sztucznego oddychania do momentu przejęcia pacjenta przez ratowników jedynie można zaprzestać gdy pacjent zacznie oddychać.

Udar i zawał. Jak je rozpoznać?

- Najczęstszymi objawami udaru są: bełkotanie, ból głowy, niedowład ręki także opadający kącik ust. Oznakami zawału są: ostry ból i ucisk w klatce piersiowej, drętwienie, duszności. To dla nas wielki stres co robić? Nie panikować, starać się zachować spokój, jak najszybciej wezwać pogotowie (każda minuta jest ważna!!!!). – wyjaśnia nam P. Gutowski. - Postarajmy się ułożyć chorego w komfortowej dla niego pozycji półsiedzącej. W takiej trudnej dla nas sytuacji pamiętajmy, że musimy uważać na siebie.

Zakrztuszenia. Dosyć często zdarza się, że w trakcie jedzenia lub picia krztusimy się. Co robić? Należy stanąć za dorosłą osobą i uderzyć pięciokrotnie między łopatkami. Następnie ściskamy swoją dłoń w pięść i uciskamy nadbrzusze również pięć razy. Dawniej w wypadku dławienia ością podawano nam kawałek suchego chleba. Nie wolno tego robić, chleb wpycha ość głębiej. Trzeba postarać wyjąć ją i dzwonić na pogotowie.

Krwotok z nosa. Należy usiąść, pochylić się lekko do przodu a palcami uciskać płatki nosa. Dobrze blokują krwotok tampony włożone do nosa. Stosowany dawniej sposób zatrzymywania krwawienia poprzez odchylania głowy do tył może doprowadzić do zakrztuszenia się; nie róbmy tego!!

- W domu, szczególnie w kuchni, często dochodzi do skaleczeń. I znowu, co robić? Wystarczy przyłożyć gazik lub rolkę bandażu i przyciskać przez około 5 minut. Przy dużym krwotoku załóżmy na to jeszcze bandaż elastyczny i unieśmy rękę do góry. Wskazane jest odkażenie rany; wystarczy raz trochę polać ranę ( nie lać dużo) wodą utlenioną, zbyt duża ilość płynów rozpuszcza tworzące się skrzepliny w miejscu zranienia i nasila krwawienie. Przy głębokiej ranie należy skontaktować się z pogotowiem – radzi nam P. Gutowski.

Oparzenia: I stopnia – skóra jest czerwona - wystarczy przez 15 minut schładzać letnią, bieżącą wodą, nie zimną, albo przykryć ranę np. ręcznikiem i polewać wodą z butelki. II stopnia pojawiają się bąble i wtedy jak najszybciej kontaktujemy się z pogotowiem. III stopień – głębokie oparzenie.

A na koniec dobra rada, nośmy ze sobą zawsze rękawiczki będą bardzo przydatne przy udzielaniu pomocy. Ale muszą być przezroczyste, białe lub niebieskie, na czarnych nie widać krwi. Kolejne spotkanie w styczniu. Akademia Nauczania zaprasza.

Pamiętajmy, nieudzielenie pomocy jest karalne!!!!!

Tekst i zdjęcia
Joanna Pawłowska

środa, 11 grudnia 2024

60 lat przy sztalugach

Morze podbiło jej serce

.

Piękny jubileusz sześćdziesięciolecia Pracy Twórczej obchodziła Krystyna Jażdżewska- Baranowska. Swoje dzieła przedstawiła w Galerii Nova Malborskiego Centrum Kultury i Edukacji.

Poprosiłam artystkę o rozmowę.

- To piękny jubileusz. Od kiedy Pani maluje?

- Zaczęłam już w przedszkolu, malowałam po ścianach. Rodzice widzieli, że mam wrodzony talent. Od 1955 r, przez cztery lata uczęszczałam do Państwowego Ogniska Plastycznego w Malborku. W 1979 r rozpoczęłam studia w Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. W 1994 r Ministerstwo Kultury i Sztuki nadało mi status twórcy plastyka a od 1996, przez dwa lata kontynuowałam naukę malarstwa i rysunku u Prof. W. Łajminga. Morze zafascynowało mnie gdy zamieszkałam w Gdyni, spędzałam dużo czasu nad morzem i pokochałam je.

- Ale z czasem do tematu marynistycznego dodała Pani też kwiaty i martwe natury.


- Tak, maluję je głównie gdy jest zimno i nie jeżdżę na plenery. Jeszcze na studiach „bawiłam się” robiąc linoryty, to było chwilowe. A maluję głównie w oleju i pastelu

- Plenery są dla Pani ważne?

- Tak, bardzo lubię jeździć, brałam udział w 80 plenerach. Kiedyś wpadłam na pomysł aby sama je organizować, wiele lat temu założyłam Stowarzyszenie Plastyków „Paleta” w Sztumie, gdzie obecnie mieszkam. Dzięki temu artyści mają ze sobą łatwiejszy kontakt, razem jeździmy na plenery, a zorganizowałam ich 74, głównie nad morzem. Należę też do Stowarzyszenia Nadbałtyckich Plastyków im. Mariana Mokwy w Gdańsku oraz Wielkopolskiego Stowarzyszeni Oddziału Marynistów Polskich w Poznaniu.


- Jest Pani bardzo pracowita.

- Tak, dużo pracuję, swoje prace przedstawiłam na 59 wystawach indywidualnych oraz kilkudziesięciu zbiorowych.

- Dostała Pani wiele nagród, jedną z nich jest bardzo ważna.

- Tak, to był konkurs Marszałka Województwa Pomorskiego „Pomorskie dla seniorów” w kategorii Senior Zwyczajny/Niezwyczajny. Dostałam pierwszą nagrodę.


- Gratuluję Pani. Co na to Pani mąż?

- Przez cały czas wspiera mnie dzielnie, jest zaopatrzeniowcem domu, robi zakupy zarówno jedzeniowe jak i malarskie. No i świetnie gotuje.

- Dziękuję za rozmowę i życzę kolejnych, udanych lat pracy twórczej.


rozmawiała; Joanna Pawłowska
fotografie; 
Joanna Pawłowska 

Pułapka na zniewolone ptaki

Refleksje przedświąteczne takie z obrazem Pietera Bruegela starszego

.

To celowy „mariaż i kolaż” symboli. Takie ... kulturowe sacrum i profanum, urodzone przedświątecznie w mej głowie. 
Za czasów Pietera Bruegela starszego inaczej była i ta pora roku postrzegana, i ta nadzieja świąt, i ich świętowania, refleksje na ony czas tamtego okresu. 


Gdzieś umieszczone na osi czasu dawno a i może nie do końca zapomniane. Po tym moim mariażu/kolażu pewnie Pieter Bruegel starszy „przewraca się w grobie”. Cóż tak zlepiłem to wszystko w taką, hm, może „kulę śnieżną” może i ona przyniesie jakąś lawinę, która zmiecie zło w nas?!

Niemniej chciałem oddać to co łazi mi po głowie od dłuższego czasu i niepokoi jakąś duszną nicością pustą. „Multi” kulturową europejską (tak roboczo nazwijmy) wydmuszką pojęć, chęci i braku czegoś constans. 

To co niby z daleka wygląda constans a wcale takim stałym nie jest. 

Piszę bo doświadczyłem tego i nie żalę się tu – tylko refleksyjnie spoglądam w minione lata, miesiące, dni... 

To co towarzyszyło mi w naiwnym dzieciństwie, pełnym ciepła i dobroci poprzez doświadczenia, wybory życiowe wszelakie bez oceny jakie, poprzez poznawanie meandrów życia po dzień dzisiejszy. 

Mam takie a nie inne spojrzenie tu i teraz na to, co mnie otacza. 

A i tak, jakże to jest zbyt mało wiadomych - do tego podstawowego równania jakim jest życie! Raczej jego równanie „sensownego wyliczenia”. 

Wiem co ja tego nie dokonam i podejrzewam co i wielu innych, którzy szukali sensu, nawet sensu swoich przypadków, też tego nie dokona. Jeśli ktoś w ogóle. Może więc nigdy. 

Chociaż Homo Sapiens Sapiens  się sili.  
Religia to nazywa wolą bożą lub jeszcze inaczej. Ateiści pewnie inaczej np. losem. Gnostycy inaczej, agnostycy jeszcze inaczej... 

Ba, a przyczłapie do grona próbujących rozwikłać dylemat ktoś, np. z innego kręgu kultury, innej religii, lub w obrębie chrześcijaństwa innej denominacji … i równanie powiększy swą skalę do entej, entych możliwości ... stając się nierozwiązywalne. 

Więc zamiast dłubać w sensie istnienia, sensie bytu i czegoś tam jeszcze. Bądźmy w miarę poprawni, dobrzy nawzajem i naprawdę przekazujmy sobie pokój a nie tylko enigmatyczny „znak pokoju” pod którym tkwią pokłady (mniejsze, większe) naszej osobistej hipokryzji.

Pokój z nami!

Czego wszystkim Wam Szanowni Czytający ten tekst życzę a więc i sobie również. 

Spokojnych Świąt! (Jakkolwiek je Obchodzicie lub nie}. Dobrego czasu w dobroci, spokoju i jeśli to możliwe w radości, miłości i bezpiecznym bezpieczeństwie.

@  Krzysztof Hajbowicz

*”Jednym z „zimowych” obrazów Bruegla jest Pejzaż zimowy z łyżwiarzami i pułapką na ptaki (1565 r.). Stanowi on symboliczną przestrogę przed brakiem refleksji nad śmiercią, gdzie wszystko co pozornie wesołe i normalne zagrożone jest unicestwieniem.

W obrazie tym panuje cudowne światło, jasne, niemalże złote, surowe i milczące. Inne dzieła Bruegla przedstawiającą tę porę roku to: pełna dynamizmu i ponurego nastroju Rzeź niewiniątek, Pokłon Trzech Króli na śniegu oraz Spis ludności.

Wszystkie te obrazy pokazują jak wiele niuansów posiada zimowa aura, ale udowadniają również niemałą trudność w jej obrazowaniu. Wszak zima jest śmiercią. Czy można przedstawić śmierć bez nadania jej rysu trywialności? Bez umniejszenia jej władzy i panowania? Wydaje się, że Bruegel w swoich zimowych, surowych obrazach złożył śmierci hołd, największy z możliwych.”

*autorki portalu „Niezła sztuka”
https://niezlasztuka.net/o-sztuce/pieter-bruegel-mysliwi-na-sniegu/

wtorek, 10 grudnia 2024

Wódz wojska polskiego w zaborze pruskim

Był mieszkańcem Malborka
.

Muzeum Miasta Malborka zorganizowało ostatnio dwie kolejne i ciekawe wystawy czasowe. Jedna z nich „Generał Stanisław Taczak – żołnierz niepodległości. W 150-tą rocznicę urodzin” poświęcona jest wielkiemu bohaterowi Powstania Wielkopolskiego. Ciekawych wydarzeń z jego życia dodatkowo można było dowiedzieć się od jego wnuka Jerzego Gogołkiewicza.

Jakim człowiekiem był Stanisław Taczak?


- Był poznaniakiem co w tamtych czasach oznaczało, że był mieszkańcem prowincji poznańskiej zaboru pruskiego. Wtedy nie było słowa "narodowość", było słowo "wyznanie". Polacy pisali w dokumentach "katolik" i wiadomo było, że to Polak a "ewangelik" to Niemiec. Oznaczało to też pracowitość, oszczędność, dorabianie się oraz działalność w różnych organizacjach, stowarzyszeniach, kółkach; ci ludzi byli zżyci ze sobą. Dziadek chętnie chodził na te spotkania, lubił przebywać w dużym gronie – wspomina wnuk. - Urodził się w 1874 r, mieszkał w Mieszkowie przy Rynku, mieściły się tam dom jego dziadka i oberża jego wujka. Był mieszczaninem i bardzo rodzinnym człowiekiem, miał 5 braci i siostrę, wypoczywał z nimi; był bardzo towarzyski. A przy tym był bardzo zasadniczy, nie znał się żartach. Nie miał czasu na dowcipy, myślał w sposób matematyczny.
zdjęcie Jerzego Gogołkiewicza
w Muzeum Miasta Malborka 

Uczęszczał do gimnazjum w Ostrowie, w jego klasie było 6 Niemców, 6 Żydów i 1 Polak. On. Mieszkał w bursie polskiej, panował tam zwyczaj przekazywania wiedzy przez pokolenia, starszych młodszym. Tam odbywała się nauka języka polskiego, historii, literatury.

- Dziadek był dobrym uczniem ale w jednym przedmiocie był najlepszy. To
gimnastyka. I wtedy okazało się, że ma w genach siłę – dodał J. Gogołkiewicz.

Po ukończeniu szkoły przez rok odbywał służbę w wojsku, a później studiował w Akademii Górniczej we Freibergu, którą ukończył w 1899 r zdobywając tytuł inżyniera dyplomowanego. Podjął pracę w Instytucie Doświadczalnym Koeniglische Technische Hoschule w Berlinie. Działał w Związku Młodzieży Polskiej a potem zapisał się do Polskiej Partii Socjalistycznej. Z czasem odkrył w sobie talent do gry w brydża sportowego i odnosił sukcesy w tej dziedzinie. Jego atutami były pamięć i strategia. Zamieszkał pod Berlinem, w domu ojca swojej przyszłej żony Ewy. Ich ślub odbył się 1904 r w kościele polskim w Scharlottenburgu, panna młoda musiała przejść na katolicyzm. I stała się Polką. Wolne wieczory spędzał w Hotelu Keiserhoff, będącym miejscem spotkań Koła Polskiego, znajdował się tam Ośrodek Polski. grając w swojego ulubionego brydża.

Rozpoczęła się I Wojna Światowa

 S. Taczaka zmobilizowano do armii niemieckiej, w czasie walk pozycyjnych został ranny w głowę i trafił do szpitala. Tam dowiedział się o powstawaniu Legionów Polskich, poprosił o przeniesienie i został przydzielony do stacjonującej w Nałęczowie brygady LP, pod kuratelą niemiecką. W 1917 r Legiony zostały przetworzone na Polskie Siły Zbrojne,  a on został skierowany najpierw do Inspektoratu Wyszkolenia a następnie do Sztabu (PSZ).

- PSZ miały polską komendę, umundurowanie. i regulaminy. To było około 9 tysięcy żołnierzy uzbrojonych. Dziadek pracując w sztabie tworzy język polski wojskowy dla armii polskiej, przygotowuje instrukcje, regulaminy stworzone z regulaminów trzech zaborów. 18 listopada 1918 r wstępuje do Wojska Polskiego wspomina wnuk. - 15 grudnia prosi dowódcę o urlop w celu załatwienia spraw rodzinnych. Oficjalnie miał odwiedzić rodzinę w Berlinie gdzie trwała rewolucja ale były też inne powody. Nie wiemy jakie były to plany ale wtedy Niemcy zrywały stosunki dyplomatyczne z Polską. Ktoś musiał pojechać tam rozeznać sytuację, pojechał więc dziadek w cywilnym ubraniu, dotarł do rodziny. Dnia 16 grudnia jest już w Berlinie, telefony i pociągi działały pomimo rewolucji, tam dotarła do niego wiadomość, że do Gdańska przyjechał Paderewski i odwiedzi Poznań. S. Taczak znalazł się w Poznaniu 26 grudnia, zatrzymał się u swojej siostry Marianny, spotykał się z rodziną.

Paderewski przybył wieczorem witany entuzjastycznie przez tłumy. Demonstracja przeciągnęła się do następnego dnia. 27 grudnia spod prezydium policji padły strzały w stronę hotelu "Bazar
i apartamentu przebywającego tam kompozytora.

Tak rozpoczęło się Powstanie Wielkopolskie.

- Taczak idzie pod "Bazar" przedstawia się jako oficer sztabu generalnego w Warszawie, udaje się do Komisariatu Naczelnej Rady Ludowej i zostaje mianowany
 tymczasowym głównodowodzącym – kontynuuje J. Gogołkiewicz. - W początkowej fazie miał 30 procent walczących, uzbrojonych tylko w kosy i widły. Sztab mieścił się w hotelu "Royal "w Poznaniu, właścicielka oddała bezpłatnie dwie kondygnacje. Dnia 2 stycznia 1919 r, po akceptacji przez Sztab Generalny i Piłsudskiego, dziadek otrzymuje stopień majora i zostaje naczelnym wodzem wojsk polskich w zaborze pruskim. Otrzymuje legitymację wydaną przez Komitet, że "Pan major Stanisław Taczak jest wodzem wojska polskiego w zaborze pruskim". Podlegają mu wszystkie formacje polskie: Straż Ludowa, Służba Straży i Bezpieczeństwa. Podzielił Wielkopolskę na 9 okręgów, organizował pobór, utworzył ruchome dowództwo frontowe.

Pod jego dowództwem zdobyto lotnisko na Ławicy. Współorganizował wydziały Dowództwa Głównego. Dowodził 19 dni, od 28 grudnia 1918 r; stworzył ok. 14-tysięczną armię. 
To był najważniejszy okres powstania. Po odejściu ze stanowiska rozpoczął pracę w Dowództwie Głównym jako kwatermistrz, wszedł w skład komisji awansującej oficerów z trzech zaborczych armii a następnie został zastępcą szefa sztabu. Niedługo potem otrzymał stopień podpułkownika. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1920 r. pracował jako sztabowy oficer inspekcyjny piechoty w Poznaniu a następnie w Ministerstwie Spraw Wojskowych był przewodniczącym komisji weryfikującej polskich oficerów wcześniej służących w armii niemieckiej. Walczył w Bitwie Warszawskiej dowodząc Dywizją Piechoty Wielkopolskiej. W marcu 1924 r. awansował na stopień generała brygady.

-
Dziadek był bardzo zasadniczy, polityka nie liczyła się, uważał że trzeba być lojalnym wobec władzy. W 1926 doszło do przewrotu majowego, z całą dywizją ruszył na pomoc rządowi, jechali pociągiem do Warszawy, ale trafili na strajk kolejarzy więc dalej ruszyli pieszo do stolicy.
 Dotarli za późno, Piłsudski już przejął władzę. Dziadek stacjonował w Poznaniu potem w Gnieźnie i Lublinie. Przez rok brał udział w I Kursie Centrum Wyższych Studiów Wojskowych w Warszawie. W 1930 r przeszedł na emeryturę – dodaje wnuk

S. Taczak nie napisał ani jednego słowa o tym co robił uważał, że jego zadaniem jest umożliwienie tego pisania i opracowywania tematu innym. Był przewodniczącym komisji zajmującej się Powstaniem Wielkopolskim. Brał udział w Drugiej Wojnie Światowej, został wzięty do niewoli, przeszedł obozy jenieckie. W ostatnim z nich, w Murnau zastało go wyzwolenie. Pojechał do Paryża, wstąpił do Sił Zbrojnych. W maju 1947 r wrócił do Polski. Czekała tu na niego żona Ewa. Zamieszkali w Janikowie na Kujawach. W 1959 r przeprowadził się do córki do Malborka.

- W naszym domu był zwyczaj, że dziadkowie przyjeżdżali do nas do Malborka na Boże Narodzenie, na miesiąc albo więcej. W grudniu 1958 r dziadek przyjechał do Malborka i został tutaj na stałe – kończy wspomnienia J. Gogołkiewicz. - 3.03.6 pochowany na cmentarzu w Kałdowie. Jego prochy zostały przeniesione do Poznania.

Wykorzystano materiał IPN
Joanna Pawłowska


Mamy nadzieję, że przedstawiona przez nas postać Wielkiego Człowieka zachęci Państwa do odwiedzenia ekspozycji poświęconej Stanisławowi Taczakowie A będąc w Muzeum Miasta Malborka warto także zwiedzić wystawę „Zdjęcia z przełomu wieków. Hermann Ventzke (1847 – 1936) w drodze z kamerą płytową”.
 Pan Dyrektor Tomasz Agejczyk serdecznie zaprasza.

źródła;
zdjęcie generała; 
https://pl.wikipedia.org/wiki/Stanis%C5%82aw_Taczak#/media/Plik:Stanis%C5%82aw_Taczak.jpg
zdjęcie wnuka Jerzego Gogołkiewicza w Muzeum Miasta Malborka podczas opowieści o swoim dziadku - fotografia Joanna Pawłowska

czwartek, 5 grudnia 2024

Dzisiaj trwa Międzynarodowe Święto Wolontariatu!

Międzynarodowy Dzień Wolontariusza 

Praca, którą wykonuje się za darmo, z potrzeby serca, jest istotnie bezcenna. 

W celu wyrażenia uznania dla trudu wolontariuszy na całym świecie z inicjatywy ONZ obchodzony jest od 1986 roku Międzynarodowy Dzień Wolontariusza. To doskonała okazja, by uświadomić społeczeństwu wysiłek, jaki wkładają rozmaite organizacje pożytku publicznego w niesienie pomocy innym, zarówno na poziomie lokalnym, krajowym, jak i globalnym.  

To właśnie miejsce, by docenić i oddać szacunek wszystkim Malborskim Wolontariuszom a przede wszystkim tym z Was (tak dla przypomnienia), którzy z takim oddaniem i wielokroć wspominając minione czasy pandemii - sprzed laty, ofiarnie, często narażeni na jej skutki pracowaliście niosąc pomoc potrzebującym. Teraz czy to Szacownym Malborskim Seniorom, czy Sportowcom nie tylko Triatlonu. Etc.  Pełno Was przy organizowanych szczególnie ważnych dla Naszego Wspólnego Miasta imprezach, akcjach środowiskowych, gdzie potrzebne Wasze wsparcie, pomoc i co by tam jeszcze ważnego – zawsze na Was można liczyć.

Co potwierdza z całą odpowiedzialnością jednocześnie dziękując - Malborska Rada Organizacji Pozarządowych (MROP) wraz Jej przewodniczącym Andrzejem Pankiem i wiceprzewodniczącą Katarzyną De Guzman, wszystkimi współpracującymi z MROP, Blogiem Lokalnej Gazety Obywatelskiej, itd.

Wszystkim, bez wyjątku wolontariuszom, chce się rzec – tym w zielonych polarach z Malborskiego Centrum Wolontariatu szczególnie.  JESTEŚCIE WSPANIALI! i nic nie może przebić Waszego oddania sprawie niesienia empatycznie pomocy innym, nie tylko  współmieszkańcom. Za Wasze serca gorące co Wam się po prostu chce się chcieć. 

Chapeau bas wobec tego, co czynicie Przyjaciele!

https://www.facebook.com/wolontariatmalbork

Początkowo słowo wolontariusz oznaczało osobę, która poświęca się służbie wojskowej. 

W XVIII i XI wieku zaczęły zaś pojawiać się pierwsze organizacje charytatywne (wiele z nich z inicjatywy Kościoła) skupione nie tylko na pomocy w miejscach działań wojennych, ale również w wymiarze lokalnym. 

Oczywiście nie oznacza to, że ludzie wcześniej sobie nie pomagali. Jednak dopiero w XX wieku wolontariat nabrał bardziej złożonego i zjednoczonego wymiaru. 
(przyp. red.)

P.S.

Dziś miliony ludzi dobrej woli czynnie uczestniczą w działaniach humanitarnych, pokojowych i charytatywnych, prowadzonych m.in. przez Czerwony Krzyż, Korpus Pokoju czy UNICEF. 

W Polsce wolontariat jest mniej powszechny niż na Zachodzie, w dużej mierze z powodu braku odpowiednich inicjatyw w czasach PRL-u. Sytuacja ulega jednak wyraźnej poprawie od lat 90., kiedy zaczęły powstawać liczne organizacje pozarządowe. 

Dziś na terenie kraju istnieje sieć Centrów Wolontariatu, które pośredniczą między osobami szukającymi pomocy i gotowymi ją ofiarować. Nieoceniony wpływ na rozwój świadomości pro-społecznej wywarła również Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Szacuje się, że obecnie ok. 10% Polaków jest lub bywa wolontariuszami. 

z szacunkiem i estymą  posiłkując się informacjami i danymi nie tylko z kalbi.pl

Redakcja Lokalnej Gazety Obywatelskiej