środa, 3 stycznia 2018

Ma to sens

Takim tylko nurtem żeglując 

.
Pewnie z niejakim zdziwieniem „kontestujesz” Drogi Czytelniku kolejne tematy na tym blogu. Czas świąteczno-noworoczny, był też czasem refleksji i przemyśleń dla tworzących i tworzącego niniejszy informator pomocowy. 

Przede wszystkim 

postanowiliśmy (postanowiłem) – to nie rozdwojenie jaźni o tym niżej -  
wrócić do tego co jest zapisane w winiecie i co zarazem stanowi manifest blogu a jak Bóg da … i czasopisma w wersji papierowej. Blog internetowy doskonale spełnia swoje zadanie, podpowiada,

komentuje, przybliża tak jak powinien – o czym świadczy  ilość Waszych wejść, za które gorąco dziękuję. 

To wielki zaszczyt móc pisać dla Państwa i wzbudzać zainteresowanie, taką poczytność, zaciekawienie i być może (w co głęboko wierzę) refleksje. 
W tym m.in upatruje sens mojej  pracy. Wszak Lokalna Gazeta Obywatelska jest dziełem non profit.  

To co nie dopełnia pragnienia

to to, że  nie dociera do wszystkich grup docelowych (jej w zadaniach i celach przypisanych). Jedną z tych grup, są osoby, które z Internetu nie korzystają, nie korzystają również z tabletów i smartfonów. 


Są „takiej daty” i taki ich urok. A to właśnie ich pokolenie, to właśnie ta grupa jest jak najbardziej narażona na wszelkie rodzące się problemy, nowe niezrozumiałe dla nich zjawiska, etc. Ta grupa inaczej, niż młodsi wiekiem, reaguje na wiadomości. 

Nie jest przyzwyczajona do odbioru tychże  chociażby z ekranu monitora komputera. Woli, kolokwialnie rzecz biorąc … papier, niezdrowy (bo niezdrowy) zapach  farby drukarskiej i możliwość szeleszczącego etapu czytania po kilkakroć tej samej wiadomości, by ją ogarnąć. To ze względu na Nich i szacunek dla Tych ludzi - marzy się ta wersja papierowa Lokalnej Gazety Obywatelskiej.   

Jest w tym wszystkim zamysł

jeszcze doświadczenie, zdobyte przez lata wydań różnych periodyków, biuletynów i gazet przy okazji realizacji jakiegoś projektu, zadania, itp.

Tak zwane  „grupy docelowe” (proszę o wybaczenie dla takiej formy i dla takiego języka)  nie zawsze są w posiadaniu nie tylko umiejętności, ale i narzędzi - by wiadomość, informacje, etc. przeczytać a informacja miała szansę dotrzeć. Myślę o osobach, które nie są tak bogate, by posiadać, mieć lub na co dzień korzystać. 

Jeśli komuś przyjedzie do głowy, że taka osoba np.  może przecież pójść do publicznej biblioteki – to tylko „pogratulować” temu komuś myślenia, empatii i zrozumienia dla innych … 

Chociaż, w publicznej bibliotece, czy pedagogicznej oczywista jest możliwy dostęp bezpłatny do komputerów, przemiłe osoby służące radą i pomocą w tym względzie.  To w nawale obowiązków codzienności, potrzeby przetrwania w nieprzyjaznym zdawać, by się mogło świecie … nie ma czasu na takie wolty i realizowanie w ten sposób potrzeb. Tak,  by zdobywać wiedzę na potrzebne w danej chwili tematy. 

Doświadczenie zawodowe i praktyka 

– bowiem drukując, zawsze  trafialiśmy z informacjami tam gdzie trzeba! Do tych, którzy potrzebowali wiedzieć - gdy przyjdzie odpowiedni czas. Smartfon, tablet i inny gadżet kompletnie się do takiego przekazu nie nadaje.  A wszelkie mówienie o współczesności i postępie cywilizacyjnym w tym momencie mija się z celem, jedynie świadczy o ignorancji i barku wiedzy mówiącego (w tym konkretnym wypadku) o problemie. 


Nasz nurt przekazu

Stąd Drogi Czytelniku 
taki powrót do głównego nurtu przekazu informacyjnego. Co nie oznacza, że nie będzie na łamach blogu tego co już było i garści informacji o kulturze, działaniach w różnych środowiskach i obszarach, o polityce i profilaktyce, itp. 

Bowiem wszystko jest ze sobą niesłychanie delikatnie połączone i nierozerwalnie mające na siebie wpływ. To na to, na co choruje współczesny świat - to moim zdaniem jest taka pokręcona „poprawność”, która trąci wręcz hipokryzją. 

Na to chorują wszystkie grupy zawodowe związane z przekazem informacji. Wielokroć osoby z doświadczeniem zawodowym, obecnie wrzucani do jednego worka zwanego -  modnym "Coaching". Oni uczyli, dzielili się wiedzą jak należy „podejść” czytelnika, odbiorcę. Więc, że pisać należy językiem prostym, jak do gimnazjalisty, że bez emocji (to szkoła Bocheńskiego), etc.)

To wszystko tak naprawdę nie miało jednak służyć Czytelnikom. Jedynie dochodom z mediów, poczytności zamienionej i liczonej w ilości przynoszonego zysku. Obliczone na proste przyzwyczajenia, bazujące na wygodnictwu, wręcz lenistwu i innych nie najchlubniejszych ludzkich przywarach.  To stąd te "krwawe" pierwsze strony gazet, to stąd krótkie teksty, to stąd całe "coś" – co udaje standard … a kompletnie zapomina do czego i komu ma służyć.  

Rachunek sumienia

Więc przemyślawszy to, 
robiąc swoisty rachunek sumienia, odpytując przyjaciół, współtworzących (choćby radą) niniejszy blog, ale i nie tylko – postanowiłem (postanowiliśmy) nie dać się ponieść "nurtowi mody", oczekiwaniom na to – "no bo tak wszyscy robią", etc. 

Lokalna Gazeta Obywatelska 

ma służyć społecznościom lokalnie, a jak się uda na większą skalę to chwała. Z pewnością będzie traciła czytelników, którzy są przyzwyczajeni do tego co obowiązuje we współczesnym świecie. 


Szybkości, krótkości i swoistemu zbiorowi pism informacyjnych „hieroglificznych”, infograficznych i skondensowanej papki przeżutej już przez innych – by czytelnik wiedział w którym miejscu ma się śmiać a w którym płakać ... 

W zawodowej pracy w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, miałem do czynienia z takimi osobami w studiach nagrań radiowych i telewizyjnych, ba podczas nakręcania scen filmowych – z osobami, które obecną w studiu lub na planie publiczność informowały co "ta"ma robić. Pan, pani z dużym kawałkiem tekstu nabazgranym na tekturze (czasem nawet ładnie) „informował” poza kadru o konieczności bicia braw w danym momencie, jęku zawodu, lub wybuchu  śmiechu. Pamiętacie takie przerysowanie np. z fragmentu sceny nieudanego ślubu Fiony i lorda Farquaada, z jednego z filmów o  „Shreku”?! Tak i było w realnym świecie. 

Przepraszamy za stworka

To właśnie dlatego Lokalna Gazeta Obywatelska, kompletnie, nie ma być kolejnym kadrem z filmu „Shrek”. To prawda jest niedoskonała, pełno w niej lapsusów, literówek i innych  błędów. Za co przepraszam. To wina i wzroku, i sprzętu, i wszystkiego tego, co można zrzucić na „Chochlika”. 

W każdej redakcji takie małe bydle, gdzieś ukryte, siedzi! 

Niemniej 

Blog (Gazeta) ma służyć innym. W tej warstwie – gdzie prócz estetyki, to w sumie się aż tak nie liczy. A w każdym bądź razie nie powinno być istotą. Istotą jest idea, myśl, informacja i moc dzielenia się nią, przekaz jej. Każdy ma prawo do informacji. 


Nie może to być domena pierwszeństwa jej posiadania przez urzędników, polityków, osób związanych z instytucjami, służbami.  Żyjemy, póki co, w teoretycznie demokratycznym systemie. Gdzie powinny obowiązywać zasady równości i godności każdego człowieka. 

Nie tylko na papierze, nie w sztucznym uśmiechu, i idiotycznej procedurze dla „DOBRA LUDZKOŚCI”. Każdy przepis, każda procedura, każde postępowanie osoby publicznej, deklarującej swe prospołeczne motywy działania - winno być otulone dobrem, prawdą, życzliwością innym! Ale tą prawdziwą! Nie udawaną, nie kłamstwem czy manipulacją.  

Więc tak pragnę, by takim nurtem, ku ochronie tych wartości – żeglowała do celu,  służąc Wam Drodzy Czytelnicy -  Lokalna Gazeta Obywatelska.
Krzysztof Hajbowicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz