piątek, 8 grudnia 2017

Kontestując grudzień w Malborku

Spacerkiem po mieście 

ABAH

Z dala od Mikołajów, imprez przy fontannie, spornego placu - parkingu obok „dawnego PEPCO”. Z dala od przygotowań „do świątecznych” (strach się bać co czeka nas w najbliższych tygodniach w sklepach, brrr, ojjj!)


Z dala od pocztówkowych selfie z koniem Kazimierza Jagiellończyka, które wielu turystów na pamiątkę pobytu w Malborku sobie pstryka. „Cziiiss” – ząbki, uśmiech, migawka pstryk!  

Ciekawe co na to koń? Głowa Króla jest chyba ponad to uniesiona. Choć nie wykluczone, że kiedyś berłem – buławą, walnie kogoś zniesmaczony.  Pono nawet to rzeźbione ma swoje granice wytrzymałości. 

Więc z dala od narad, populistyki, promocji, spotkań wigilijnych i kolacji (przedwigilijnych?) np. o 10.00 do południa  wędkarzy, kolarzy, bezdomnych, "domnych" i wynajmujących, koła "szydłkowianek malborskich", grupy społecznego biznesu kartoflanowo-zbożowo-chemicznego, "pokonturatury" oraz innych "intycji" miejskich, wiejskich i nijakich. 
Gdzie teraz spotkać jakiegoś naczelnika, kierownika instytucji, wydziału na miejscu to w tym czasie trudne. Czasem graniczy z cudem. Obowiązkowo służbowo na spotkania musi biegać, jeździć - bywać! Co tam praca zawodowa. Musi bywać! A że nie za swoje pieniądze i w czasie pełnienia ...

Nie mówiąc o oficjalnych postaciach świata samorządowego. Tylko im współczuć, no bo jak już się „naopłatkują”, i naśpiewają tych  kolęd zaraz po okresie Wszystkich Świętych, jeszcze kwiatki przy pomnikach nie zdążą zwiędnąć! Oni to  już zapraszani na Wigilie są - przez stowarzyszenia, ośrodki, instytucje, wspólnoty, organizacje … No i niech taki jeden z drugim samorządowiec, burmistrz, starosta nie przyjdzie … a waj! 
Znaczy; nie kocha! Nie zauważa, nie szanuje, nie coś tam. Współczuć im potrzeba przed świętami Bożonarodzeniowymi zaraz po 1 listopada. 

Potem taki weźmy samorządowiec, prezes, dyrektor urzędu bardzo ważnego - dotrwa do własnej wigilii! To na opłatek patrzeć pewnie już nie może! A zamiast dzieciom prezenty dać, współmałżonka, rodzinę - wycałować i życzyć coś od serca … to z impetu przemówienie im wygłasza, a i po piętnastu minutach jedzie dalej do teściów, rodziców, etc. 

Ciężki jest ten grudzień. 
Postanowiłem przejść się przez różne miejsca ukochanego miasta. A com widział i com usłyszał 
  - tom sfocił i opisał. Może i niezgrabnie. Bo spieszę się, bo lecieć muszę na "wigilio - przyjęcie" opłatkowe producentów opłatków wigilijnych i piekarzy, masarników i drukarzy! Na którym spotkam pewnie tych, których teraz w grudniu trudno w urzędach spotkać. 



Właśnie sobie uświadomiłem, że nie mam parcia na bycia „władzą samorządową” (radnym, czy jakimś tam starostą  abo burmistrzem). Bo to i prywatności żadnej, i latać muszą gdzie tylko popadnie! I do kogo, i się uśmiechać! Chociaż pewnie i czasami po mordach, by i może  komu chcieliby natrzaskać, a tu proszę, służbowy uśmiech i szlus. Ot co!



Oj nie chciałbym. 
Albo takim dyrektorem?! Wiernopoddańcze przyjmować zapewnienia pracownicze … wiedząc i tak, co pracownicy myślą naprawdę. 
No nie chciałbym!





A z drugiej strony jak pomyślę, popatrzę, podoświadczam - kogo tam zaczyna do "bycia władzą" pchać, ssać i wciągać.  Jak tak przecież ... społecznie z poczuciem misji dla "dobra innych" – bo przecież nie dla siebie, a fe, no przecież nie! Nic dla siebie. 

To zaczyna mnie skręcać w środku.  

Zaczynają się gramolenia w kierunku szczebelków –  idzie rok wyborczy. U stomatologów do wybielania zębów kolejka się czyni. Wszak jak się uśmiechać szczękościskiem zamarłym, do wszystkich ... z pożółkłymi? 

No może by jednak tak … E tam. Lekarz powiedział, że trza dbać o swoje serce, a co ja będę się przpychał(a) 
ABAH


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz